Dobra, jesteś wspaniałym muzykiem. Teraz musisz wykonać Wielki Test Prawdy polegający na puszczeniu
Twojej muzyki trzem osobom spoza rodziny. Nie powinna to być też raczej Twoja dziewczyna
(chyba że jesteście już po rozwodzie). Jeśli w trakcie słuchania modułu słuchacze nie zakryją otworów usznych rękami,
oczy nie ulecą im w tył głowy albo nie wylecą z pokoju z piskiem (słuchacze, nie oczy) - dobrze, zdałeś test.
Teraz musisz wysłać swoje dzieła do najlepszych grup na scenie. Ale do kogo wysłać? Do kodera? Grafika? A może do muzyka?
DO KODERA?
Koderzy dzielą muzykę na dobrą i złą. Z pozoru wydaje się to rozsądne, jednak koderzy to ludzie bardzo ograniczeni
i dobra muzyka to dla nich tylko to, co pasuje do dema, natomiast zła to to, co do dema nie pasuje. Proste.
Ale koderzy są nie tylko ograniczeni, ale też konformistyczni, dzięki czemu muzyka nadająca się wedle nich do dema
to tylko i wyłącznie takie moduły, jakie w tej chwili robi się do dem. Koderzy nie potrafią sobie wyobrazić dema,
w którym grałaby muzyka inna niż ta aktualnie modna. Wniosek prosty. Jeśli wysyłasz swoją muzykę koderowi, to musi
być ona jak najbardziej podobna do ścieżek dźwiękowych z kilku najlepszych w danej chwili dem. W przeciwnym razie
szkoda Twojego czasu i nerwów. Wierz mi.
Aha - nie zdziw się przypadkiem, kiedy przeglądając pewnego dnia płyty znajomego kodera, zamiast nazw zespołów znajdziesz
tylko plakietki: "Pasuje do dema" i "Nie pasuje do dema". Pierwsze będą na składankach Shazzy, Prodigy i Norbiego,
a drugie np. na "Koncertach fortepianowych Szopena", "The best of Zbigniew Wodecki" i "Mazowsze śpiewa kolędy".
DO GRAFIKA?
Z grafikami też jest niewiele lepiej. Marzeniem każdego z nich jest wydać slideshow, zatem każdy moduł, jaki usłyszy,
od razu próbuje do niego dopasować. A to może mieć fatalne skutki. Zwłaszcza kiedy Twoja muzyka jest na przykład
subtelna i pastelowa, zaś grafik to długowłosy, zarośnięty i śmierdzący fan najostrzejszego black metalu, dla którego
najpiękniejszą solówką jest ryk zarzynanego świniaka. Jeśli w dodatku napiszesz mu w liście, że Twoja muzyka opowiada
o samotności i cierpieniu, i że (nie daj Boże!) piszesz wiersze, to możesz być pewien, że grafik nie tylko nie przyjmie
Cię do grupy, ale uzna jeszcze za mutanta i geja!
DO MUZYKA?
Wydawać by się mogło, że to najlepszy wybór, ale niestety niewielu jest muzyków organizatorów, a nawet jeśli się taki
trafi, to i tak nie ma pewności, że jest normalnym człowiekiem. Nie chcę przez to powiedzieć, że muzycy są nienormalni.
Może za wyjątkiem piszących rave. Chodzi o to, że bywają zazdrośni i może się na przykład zdarzyć, że moduł, który
napisałeś do dema, "jakimś cudem" zabrzmi zupełnie inaczej niż wersja pierwotna. Instrumenty będą rozstrojone,
zamiast sampla z kobiecym szeptem usłyszysz kwiczenie torturowanego Wietnamczyka itd. Koder oczywiście nic nie zauważy.
Ba, nawet gdyby moduł składał się z samych odgłosów pracującej piły tarczowej, nic by nie zauważył, pod warunkiem,
że na jednym kanale grałaby perkusja (mój drogi, po tym artykule radzę na następnym party nie wpisywać swojej prawdziwej
xywy na identyfikatorze - RB :).
Wynika z tego, że dostać się na scenę jest strasznie trudno. Ale to nieprawda. Mimo tych wszystkich przeciwności
ciągle pojawiają się na scenie nowi i zdolni muzycy. Jedyna rada to nie zniechęcać się. Powodzenia.
JazzCat/Pic Saint Loup
Artykuł pochodzi z magazynu Amiga Computer Studio 4/2000 |